Jak dobrze, że nas tam nie ma. Taka myśl chodzi po głowie za
każdym razem, gdy oglądam mecze takie, jak Australia – Holandia czy też
Kostaryka – Urugwaj. Australijczyków i Kostarykan z pewnością ogarnia radość i rozpiera
duma, mimo iż końcowe rezultaty tych meczów są jakże diametralnie inne. Zawsze
przy okazji takich spotkań zastanawiam się, co by był, gdyby na miejscu tego teoretycznie
słabszego rywala była Reprezentacja Polski.
Na papierze wyglądamy o wiele lepiej, niż kadry Kostaryki i
Australii. No właśnie. Tylko na papierze. Gdy trzeba wejść na boisko i
zapieprzać wyglądamy jak dziecko we mgle. Niesamowicie zaimponował mi sposób
rozgrywania piłki przez Australię w środkowej strefie boiska. Spokojny,
dokładny, przemyślany. Na tle Holendrów, jednego z faworytów do końcowego
triumfu, wyglądało to lepiej niż dobrze. I w tym momencie przypomnijcie sobie
sposób budowania akcji przez naszą reprezentację w meczu z Litwą, grająca bez 8
podstawowych zawodników, która miałaby problemy z awansem do grupy
mistrzowskiej w Ekstraklasie. Chaos, niedokładność. Z czym tu do ludzi. Z czym
do ludzi, gdy reprezentacja Niemiec U-21 totalnie stłamsiła nas w niedawnym
meczu w Hamburgu.
Kilka tygodni temu w Cafe Futbol zaprezentowano zbitkę
sytuacji bramkowych z 4 ostatnich meczów Polaków. Materiał trwał 2:50. W pewnym
momencie Roman Kołtoń wypala: „Ale Boży, co to ma być. To są jakieś
nieprzygotowane strzały z dystansu.” Odpowiedź: „No to co miałem Roman zrobić,
30 sekund pokazać?”. Materiał wyrażający więcej niż 1000 słów.
Kostaryka w swoim pierwszym meczu niespodziewanie pokonała
Urugwaj 3:1. Wynik sensacyjny, gdyż Urugwaj był wymieniany w gronie drużyn,
które mogą namieszać na Mundialu. Tak się składa, ze też niedawno graliśmy z
Urugwajem mecz towarzyski, wynik łatwy do odgadnięcia. Zastanawiamy się co jest
kluczem do ich sukcesu, gdy drużyna teoretycznie słabsza podejmuje walkę lub tę
walkę wygrywa. Oprócz umiejętności (de facto niewielkich) Kostarykanie cechowali
się w tym meczu ambicją i wolą walki. Tym, czego nam brakuje w meczach kadry,
gdy schodząc w przerwie Orły Adama nie muszą nawet zmieniać koszulek na czyste.
Jakim cudem słuchając hymnu Chile przed meczem z Hiszpanią, widzimy w ich
oczach więcej pasji i determinacji niż przez 90 minut meczu Reprezentacji
Polski. Dlaczego najbardziej walecznym i ambitnym zawodnikiem tej kadry był
Niemiec, którego już i tak w niej nie ma.
Mawiają, ze na świecie nie ma już słabych drużyn. To błąd.
Jesteśmy my. Z zerowym poziomem ambicji i determinacji. Nie wiem czy w ogóle mogę
wyrazić jakieś pretensje. Lewandowski znowu strzeli bramkę z San Marino i
zacznie uciszać stadion. Wychodzi Błaszczykowski i przed najważniejszym meczem,
decydującym o wyjściu z grupy mówi coś o biletach. Że mu zabrakło. Szanujmy
się. Mentalnie pasujemy tylko do jednej drużyny tergo turnieju. Do Kamerunu.
Jak słusznie zauważył redaktor Stanowski, obie reprezentacje zdołały
wynegocjować premie przed turniejem, niezależne od wyników (vide EURO 2012).
Mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się kadry ambitnej,
walecznej i zdeterminowanej. Kadry, w
której piłkarze będą grać dla nas, dla Polaków. Będą dumni z noszenia koszulki
z Białym Orłem na piersi. Kadry bez odpadów z Francji czy Niemiec. Bez
mentalnych Błaszczykowskich.
Na koniec krótki filmik o tym jak powinno się śpiewać hymn narodowy: