Dla nas Euro już się skończyło. Wszystkie anatomie klęski
zostały już opublikowane. Psy gończe spuszczone. Dziennikarskie sztylety
również poszły w ruch! Także Herr Franz zdążył nadmienić, iż nie ma sobie nic
do zarzucenia. Damn! - Oby tylko nie zmienił zdania. Przynajmniej jest szczery
- niby po co ma pisać te durne „raporty
klęski” po wielkich imprezach. Do czego to się przyda? Może jako papier w
związkowym kiblu. „Gdy emocje już opadły, jak po wielkiej KLĘSCE kurz”, wypada
zastanowić się, co dalej…
Przed nami eliminacje do brazylijskiego mundialu. Grupa
wydaję się być wymagająca – Anglia, Ukraina, Czarnogóra plus plankton. Hitem
nie wydaję się jednak być perspektywa wojen futbolowych z Anglią, lecz fakt, iż
CZTERY ostatnie, newralgiczne, decydujące, najważniejsze spotkania zagramy na
wyjeździe. I tu rodzi się pytanie – jakim trzeba być debilem, aby zgodzić się
na coś takiego. Odpowiedź nie jest trudna. Duet Lato – Smuda i wszystko jasne.
W sumie to nawet trochę ich rozumiem. Ani Gregory, ani Franz wtedy już nie będą
piastować swoich ciepłych posadek, dlatego tak łatwo wepchnęli Reprezentację w
czarną, mundialowi dupę! Na poziomie organizacyjnym już mamy pierwszą porażkę. To
nawet nie porażka – to skandal! Oby na boisku było lepiej.
Wraz z abdykacją księcia Franciszka do gry wracają banici
oraz duża grupa słusznie lub niesłusznie pominiętych.
Do rywalizacji o miano jedynki wróci Artur Boruc. Do tego Wojtuś
i Tytoń gwarantują ostrą rywalizację, z pożytkiem dla drużyny. Słówko jeszcze o
Arturze. We Włoszech odżył, skupił się na piłce. Sylwetką bardziej przypomina skoczka
wzwyż, niż bramkarza z krakowskiej potyczki z USA (0:3), który rzucał się wtedy
jak tapczan. Któż by nie zagrał, poniżej pewnego poziomu nie zejdzie.
Prawa strona defensywy nie wymaga zbytniego komentarza. Co
prawda Piszczek był dymany w meczu z Czechami tak, że aż wióry leciały,
niemniej jednak to Weltklasse. Jedne z pięciu najlepszych prawych obrońców na
świecie. Tutaj może zagrać również Rzeźniczak, Celeban, Wojtkowiak czy Wasyl.
Ogółem rzecz ujmując, prawa obrona prezentuje się obiecująco.
Środek defensywy to farbowany lisek o Perquis. O ile nadal
będzie chciał grac dla Polszy, to właśnie wokół niego powinno się zbudować blok
defensywny. Wielu zarzuca mu grę na alibi, ale widać, że podczas Euro starał
się grać najlepiej jak potrafi. Mam oczywiście nadzieję, ze nie było to, tylko
i wyłącznie, podyktowane chęcią znalezienia sobie lepszego klubu.
Gdy Jiracek w meczu z Czechami wkręcał naszych w murawę, w
mej głowie zrodziło się pytanie: „Gdzie jest Kamil Glik?” No właśnie?! Kamil
Glik wydaje się być naturalnym partnerem dla Francuza. Przed nim ważny sezon. Torino
wywalczyło awans do Serie A i jeśli przebije się do składu (w co wierzę)
reprezentacja będzie miała z niego dużo pociechy. W orbicie zainteresowań nowego
selekcjonera powinien pozostać młody Kamiński z Lecha. Co prawda na Ojro
pojechał na wycieczkę, ale widać, ze chłopak ma papiery na solidne granie. W
Rosji bardzo dobre recenzje zbierał Komorowski, na stoperze może też pograć
Wasyl. Generalnie mam nadzieję, że idzie ku dobremu i w nasz środek nie będzie
się wjeżdżać, jak w masło.
Teraz dochodzimy do pięty Achillesowej kadry SmuTy. Nie
przypominam sobie zespołu, który awansowałby dalej mając na lewej obronie
inwalidę. Rozumiem miłość Frania do niemieckiego Wurstu, ale ciągnięcie za uszy
człowieka, który nie grał w piłkę przez 1,5 roku jest trochę niesmaczne. Bynajmniej
nie twierdzę, że Boenisch tej kadrze się nie przyda. Po przepracowaniu całego
okresu przygotowawczego w klubie i przy regularnej grze może być silnym punktem
tego zespołu. Jest oczywiście też Wawrzyniak, którego pół społeczeństwa postrzega
przez pryzmat poślizgu w meczu z Niemcami w Gdańsku. Ja nadal uważam, że to
dobry obrońca i rywalizacja z Boenischem
może przynieś korzyść dla obu zawodników. Mam tu na myśli zdrową rywalizację, a
nie ten kabaret, który widzieliśmy za czasów Franciszka.
Biorąc pod uwagę stan defensywy, w najbliższych eliminacjach
mamy szanse powalczyć. Nowy trener (trener – nie pozorant) powinien z tej mąki
zrobić trochę chleba. Może troszkę zakalcowatego, ale takiego znośnego – do przełknięcia.
Aby wstyd nas nie ogarnął.
Niebawem epizod 2 – pomoc, jako serce zespołu. Serce, które
na Euro uśmiercał Obraniak, a nowy selekcjoner ma szansę wskrzesić.
Nic odkrywczego
OdpowiedzUsuńCiekawa analiza. Nie czytałem jeszcze takiej analizy po EURO. Czyta się lekko i przyjemnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog: http://esporty.wordpress.com/
booooooooring
OdpowiedzUsuńnowe chujowe spojrzenie na futbol...
OdpowiedzUsuń- rzekła Twoja mama d ojca i po chwili przyszedłeś na świat TY!
UsuńGeneralnie mam nadzieję że... co taki zwrot ma wspólnego z analizą, jaja jakieś ten blog
OdpowiedzUsuńkoko koko kukuryku siedzi lato na ŚMIETNIKU, na nocniku siedzi Smuda - NIC NAM SIĘ NIE UDA !!! koko koko kukuryku wszędzie durnie i idioci, znów nam obiecują cuda - NIC NAM SIĘ NIE UDA !!!
OdpowiedzUsuńspoko, dajesz rade, wrzuce subskrybcje
OdpowiedzUsuńAutor jako niewielu w naszym hipokrytycznym i zaklamanym i przecietnym kraju pisze o tym czego 80% ludzi zdaje sie nie widziec. Ludzie dziekuja reprze za wysilek i gre, a ja sie pytam z jakiej racji ?! 200 tys za ten turniej dla kazdego pilkarza. A ile to kosztowalo wczesniej ? Hotele, spraingi, przygotowania (3 lata) i wielkie GOWNO ! Jak komus z nas szef dalby 3 lata na projekt majac warunki jak w niebie, a skonczyloby sie katastrofa, to grozilby nam sad a w najlepszym przypadku brak pracy. A tu co ? Wielkie nic. Projekt (praca) niewykonana,a premia za EURO 200 tys zl wyplacona :)
OdpowiedzUsuńSrac na szmatlawcow telewizyjnych + starych dziadow (beton) z PZPN.