Trenerska karuzela na szczycie Europy



W tym roku bardzo modne okazuje się abdykowanie. Tak, Ferguson nie odchodzi - on abdykuje. Co więcej można napisać, skoro w mniej niż dobę napisano już wszystko? Od lat (a może i nigdy) niczyje zakończenie kariery nie znaczyło tyle w futbolu. Koniec epoki, koniec ery, koniec świata – takie nagłówki i opinie przewijają się w mediach. Co to jednak oznacza na rynku pracy trenerów piłkarskich z najwyższej półki?

Tyle plotek i spekulacji nie było w mediach dawno. Mam wręcz wrażenie, że mało kogo interesuje wynik finału Ligi Mistrzów, tyle mówi się o transferach. Najpierw wszyscy chcieli nasze złoto, futbolowy skarb narodowy („leć, Robert leć” słyszę uszami wyobraźni), ale wszystko troszeczkę ucichło, po tym jak Lewy nie dobił Realu w półfinale LM, skończył snajperską serię w Bundeslidze i zmarnował rzut karny z Bayernem. Potem okazało się, że Juventus chce naczelnego biletera PZPN, Kubę Błaszczykowskiego. Ogólnie, w BVB klimat jak w telezakupach Mango. Do tego dochodzi Barca i Real  - kim się wzmocnią, a kogo pożegnają? Wszak jedni i drudzy praktycznie skończyli już sezon i na pewno czują niedosyt. Ale nie o piłkarzach miało być, a o trenerach.

Wydaje mi się, że Pep Guardiola pluje sobie w brodę, że już klepnął sobie posadę w Bayernie, gdy tu nagle zwalnia się taki kąsek. Mourinho podobnie, o ile rzeczywiście przesądzona jest kwestia Chelsea. Nie ma teraz większego prestiżu w trenerskim światku, niż zajęcie posady po sir Fergusonie na ławce Czerwonych Diabłów. Nie ma i już. No, a jest jeszcze Klopp – jeśli Borussia zostanie zdemolowana transferami, ten sympatyczny Niemiec (tak, da się tak pisać i mówić) może tego nie wytrzymać. No i jest… Heynckes, który odchodzi z Bayernu.

Szkoda mi gościa. A jednocześnie go podziwiam. Od stycznia wiedział, że po sezonie nie będzie trenował Bayernu. I oto zdobywa z tą ekipą wszystko, co jest do zdobycia (najprawdopodobniej, bo w finale krajowego pucharu, jak i LM Bayern będzie faworytem), bijąc po drodze wszystkie rekordy, które są do pobicia. Szkoda gościa i być może szkoda też będzie kibiców Bayernu, i być może szkoda też będzie następcy. Yupp Heynckes zbudował w Monachium wielką drużynę z potencjałem na lata. Co zrobi Guardiola? Da radę to kontynuować? Czy będzie zaszczepiał tiki-takę? Będę uważnie obserwował. 

Barcelona to dom Guardioli, Guardiola to człowiek Barcelony. Idealnie pasował do klubui jego filozofii, a drużyna pasowała do filozofii Guardioli. Każdy trybik w tej maszynie był na swoim miejscu. Wielu twierdziło, że Barca to samograj, w tym sezonie okazało się, że Pep był niezbędną częścią tej machiny do zwyciężania. Szczerze, zawsze ciekawiło mnie, jak poradzi sobie w innym wielkim klubie, teraz wreszcie będzie okazja. Gdybym miał przewidywać, daję mu 30% szans na sukces. Dlaczego tak niewiele? Przede wszystkim dlatego, że Bayern to nie Barcelona. Obawiam się, że Guardiola będzie na swoją modłę starał się poprawiać to, co dobre. A nawet jeśli nie będzie kazał Bawarczykom grać tysiącem podań, to pamiętajmy, że La Masii w Monachium nie ma. A transfery (prędzej, czy później jakieś będą) nie są mocną stroną Hiszpana. Pomijając już głośne przykłady Zlatana i Czyhrynskiego – mówią wam coś nazwiska Keirisson i Henrique? Większość sezonowców Barcy nawet o nich nie słyszała, a kosztowali w sumie prawie 30 mln euro. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.

A Heynckes? Może by tak Real?


This entry was posted on czwartek, 9 maja 2013 and is filed under ,,,,,,,,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

Leave a Reply

Podpisz się imieniem lub pseudonimem. Dyskusja z 5 Anonimami nie ma sensu :)