Piłkarski poker Franciszka Smudy

Już po odpadnięciu Polaków z Euro mądrą rzecz (aczkolwiek oczywistą) powiedział w programie "Cafe Euro" Zbigniew Boniek. Wspomniał, że już nigdy nie zdarzy się turniej, w którym będziemy w pierwszym koszyku. Daje to pojęcie o tym, jaką szansę zmarnował Smuda. To w nim upatrywałbym winnego porażki. Mieliśmy wszystko. Wspomniany pierwszy koszyk, gwarantujący nam brak w grupie ekip pokroju Hiszpanii, czy Niemiec. Kibiców. Mnóstwo czasu. Nawet sędziów mieliśmy, co widać było najwyraźniej w meczu z Grecją. Okazja była z gatunku tych, które ma się raz w życiu. I nie mogę słuchać już medialnego pocieszania, że drużyna jest perspektywiczna i że jest na czym budować. W dupie mam perspektywiczność, bo przecież Euro 2012 nie było środkiem a celem. I to najważniejszym być może w historii naszej piłki, bo po pierwsze łatwiejszym do osiągnięcia, niż zwykle, a po drugie jesteśmy gospodarzami imprezy, o której mówi się, że to najważniejsze sportowe wydarzenie w kraju od meczu z Niemcami w 1410. Smuda zepsuł, co mógł. To, że nie było jeszcze większego blamażu, to zasługa faktu, że jednak kilku chłopaków w tej reprezentacji potrafi grać w piłkę oraz ma za sobą mecze w mocnych ligach, więc nie pali ich presja. Krótka lista zarzutów do trenera na szybko:


- brak zmian z Grecję i w ogóle wypuszczenie z rąk zwycięstwa, zero reakcji na wydarzenia na boisku,
- późne zmiany z Rosją,
- stawianie na Boenischa (Wawrzyniak jest słaby jak barszcz, ale przynajmniej grał w piłkę w tym sezonie),
- Obraniak na skrzydle (pomijając to jak grał, ustawianie go tam to pomyłka, zwłaszcza mając w składzie Grosickiego),
- właśnie, Grosicki... Za mało Grosickiego. Smuda nie daje mu wejść, aż tu nagle w ostatnim meczu szuka w nim ostatniej deski ratunku? Słabo.


Jeśli chodzi o podejście Smudy do prowadzenia tej reprezentacji, znamienna jest nasza bramkarska historia z meczu otwarcia. Wiadomo, Szczęsny wyrywa czerwoną kartkę, prokuruje karnego, wchodzi Tytoń, broni i zostaje bohaterem. A gdyby Tytoń nie obronił. Jestem przekonany, że natychmiastowo przez media (i przez trybuny już po kilku sekundach) przetoczyłaby się nawałnica pytań z rodzaju "gdzie jest Boruc?" Franz miał szczęście, że Tytoń obronił jedenastkę, bo inaczej podejrzewam, że został by za brak Boruca w kadrze zlinczowany już po pierwszym meczu. I mam wrażenie, że większość rzeczy na tym turnieju Smuda powierzał ślepemu losowi. Zauważmy, że przez wszystkie mecze towarzyskie przed turniejem Polska grała innym ustawieniem, niż nagle zaczęła grać od meczu z Rosją. Dwa z trzech meczy graliśmy nową, nigdy nie ćwiczoną w spotkaniach taktyką. Absurd. Niestety, futbol to nie kasyno, Franiu. Dobry trener wygrywa mecz przygotowaniem drużyny, ale też reakcjami na sytuację na boisku. U Smudy tego nie widziałem. Rzucał kośćmi i przyjmował, co wypadło. Ale jest łyżka miodu w tej beczce dziegciu. Gdybyśmy przypadkiem, jakimś cudem wygrali z Czechami i awansowali do ćwierćfinału, selekcjoner nie tylko zostałby na stanowisku, ale byłby też przez media noszony na rękach, a sam domagałby się pewnie noszenia w lektyce. A tak, można go wreszcie "wypierdolić dyscyplinarnie".

This entry was posted on poniedziałek, 18 czerwca 2012 and is filed under ,,,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

Leave a Reply

Podpisz się imieniem lub pseudonimem. Dyskusja z 5 Anonimami nie ma sensu :)