Uwielbienie od nienawiści dzieli cienka granica, co możemy obserwować na przykładzie Jose Mourinho i Realu Madryt. Jeszcze do środy mówiło się, jeśli nie o odrodzeniu potęgi Królewskich, to przynajmniej o powrocie na właściwe tory dzięki portugalskiemu szkoleniowcowi. Reakcje mediów na ostatnie wydarzenia, łącznie z wczorajszą porażką na Bernabeu z Realem Saragossa wyglądają raczej na zwiastuny... kryzysu. Cóż za nagły zwrot.
Nie będę tu cytował ostatnich medialnych wypowiedzi The Special One, bo każdy, kto jest choć trochę w temacie, dobrze wie, co się dzieje. Mianowicie - Jose ostro przegina. Jak chyba nigdy dotąd. Gdybym wiedział, że mówi, to co mówi szczerze, uznałbym go za idiotę. Idiotę, który w swoim doszukiwaniu się spisków przeciwko niemu dorównuje prezesowi Kaczyńskiemu, a być może nawet go przebija. Wydaje mi się więc, że Mou mówi o tych wszystkich zmowach z wyrachowania. Może ma to na celu zdjęcie presji z piłkarzy? Wyprowadzenie Barcy z rówowagi przed rewanżem? Wszak półfinał Ligi Mistrzów jeszcze nie rozstrzygnięty. Nie chciało mi się wierzyć, kiedy po wyniku 0:2 w pierwszym spotkaniu szkoleniowiec Realu publicznie pogrzebał szanse swojej drużyny na awans do finału. Po chwili dotarło do mnie: przecież to Mourinho - wygląda na to, że próbuje uśpić Katalończyków, sprawić, żeby stali się zbyt pewni siebie. Cóż, tonący chwyta się brzytwy. A że każdy inny trener w tej sytucji chwyciłby się brzytwy nieco innej, o ile w ogóle, to osobna kwestia.
Komentując publiczne wypowiedzi Jose Mourinho trzeba mieć na uwadze, że nigdy nie są one spontaniczne i szczere, ale obliczone na konkretny efekt. To wiemy od dawna. On doskonale zdaje sobie sprawę, że cała ta medialna otoczka ma niebagatelny wpływ na wynik sportowej rywaliacji. Jestem tylko ciekaw, czy dobrze na tym wyjdzie. Na razie wygląda na to, że może jednak dużo stracić. Podpadł już nie tylko rywalom, ale też władzom Realu, a także jego kibicom. Ba, nawet Cristiano Ronaldo publicznie skrytykował taktykę, jaką Mou wybrał przeciw Barcy. Za zresztą nie zagrał przeciw Saragossie. Przed sezonem portugalski szkoleniowiec zapowiadał, że aby odnosić sukcesy, potrzebuje dwóch sezonów. Znając zapędy i oczekiwania władz Realu - może tyle nie dostać. Czy mimo to powinien? Moim zdaniem tak, bo kolejna zmiana trenera w madryckiej ekipie spowoduje, że stabilizacja, która jest temu klubowi potrzebna najbardziej, szybko nie nadejdzie.
Quo vadis, Jose?
This entry was posted on niedziela, 1 maja 2011 and is filed under cristiano ronaldo,f.c. barcelona,jose mourinho,Mr Żubr,real madryt,santiago bernabeu,the special one. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.
Zgodzę się jednym. Mou przesadza w tym, że ciągle krytykuje sędziów, bo to się może skończyć karami.Z drugiej strony, w tym przypadku, ma trochę racji, bo sędziowie niejednokrotnie pokazali już dużą pobłażliwość dla Barcy, nie tylko w tym spotkaniu. Dobrze, ze ma odwagę zwrócić na to uwagę.
OdpowiedzUsuńK.D.
W tym szaleństwie jest metoda.
OdpowiedzUsuń