Trafiłem ostatnio na blog Mariusza Piekarskiego w serwisie Weszło.com. Przyznaję, pierwszy raz. Ale nie żałuję, bo ubawiłem się setnie. Zwłaszcza dzięki TEJ NOTCE z dziewiątego czerwca ubiegłego roku. Piekarski z dumą przyznaje w niej, że właśnie jako manager zakontraktował dwóch nowych graczy w Legii Warszawa. Manu i Bruno Mezengę.
Co Piekarski pisał wtedy o Manu? "Zachwycamy się Sławomirem Peszką, ale Manu ma większe obycie, grał na wyższym poziomie i przeciwko lepszym rywalom. (...) Manu jest silny fizycznie, jest bardzo szybki i ma bardzo dobrą wrzutkę. To typowy asystent. Może grać zarówno z prawej, jak i lewej strony. Zwłaszcza dzięki imponującej szybkości potrafił sprawiać mnóstwo kłopotów obrońcom Porto, Benfiki czy Sportingu. (...) To piłkarz, który ma osobowość, wie, czego chce. Jest gotowy na presję, wie, po co przychodzi do Warszawy." Koń jaki jest, każdy widzi. W ligowym "szlagierze" z Lechem Poznań, gdy Manu próbował dośrodkowań, nawet od panów komentatorów można było usłyszeć, że gdy tylko dochodzi on do piłki, nie możemy spodziewać się niczego dobrego. A co robił Manu? Cóż, każdym zagraniem to potwierdzał. A jeśli już komentatorzy TVP (oprócz Darka "Marszczę Rano" Szpakowskiego całkowicie bezpłciowi) wyśmiewają twoją grę, powinieneś niezwłocznie zastanowić się nad zmianą zawodu. Manu w Legii gra w pierwszym składzie, fakt. Ale gra nie dlatego, że jest najlepszy, tylko dlatego, że lepszych na tę pozycję ta drużyna nie posiada. Manu gra, bo ktoś musi.
O Mezendze Mariusz stwierdził: "To też jest chłopak, który w Legii się nie spali. We Flamengo, gdzie grał do tej pory, presja jest zdecydowanie większa niż w Polsce, nieporównywalna. Bruno to typowa „dziewiątka”, piłkarz wykańczający akcje i kręcący się cały czas w okolicach pola karnego. Myślę, że kogoś takiego w Legii w poprzednim sezonie brakowało." Otóż nie, Mariuszu, nie brakowało. Mezenga? A w ogóle, to kto to jest ten Mezenga?
Mimo wszystko te transfery można jednak uznać za sukces. Sukces Mariusza Piekarskiego. Pracę managera należy oceniać nie na podstawie sportowych osiągnięć jakichkolwiek graczy, ale na podstawie tego, jak wysokie pieniądze potrafi wynegocjować za piłkarską niedojdę. Aha, musi jeszcze znaleźć frajera, który tę niedojdę kupi.
Rozumiem, że taki kit o Manu i Mezendze Piekarski musiał wciskać latem władzom Legii, ale żeby publicznie wmawiać to kibicom? Po co? Zwłaszcza, że feralne transfery były już dokonane. A może szanowny menago rzeczywiście dostrzegał potencjał tych graczy? Oznaczałoby to nic innego, jak to, że nie zna się na piłce.
Ps. Rzeczona notka była przedostatnią na blogu Piekarskiego. Ostatnia pojawiła się osiemnastego sierpnia. Od tego czasu - cisza. To akurat jestem w stanie zrozumieć.