Magic from Mexico - Guillermo Ochoa

Milan, Manchester United, Bayern, Tottenham, Valencia. Co łączy te kluby? Pierwsza myśl - są wielkie, utytułowane, renomowane. Wygrały mnóstwo pucharów, swą grą zachwycały i zachwycają miliony kibiców na całym świecie. Zgadza się. Łączy je jednak jeszcze jedna kwestia, troszkę mniej chlubna - słaba obsada bramki.

Milan - tu spada kurtyna milczenia nad mediolańskimi goalkeeperami - adios Abiatti. MU żegna się powoli z van der Sarem (do drzwi puka utalentowany de Gea), w Monachium zaś wciąż nie widać godnych następców Kahna - najbardziej niemieckiego z niemieckich piłkarzy. W północnym Londynie i ciepłej Walencji bramek strzegą kopacze co najwyżej przeciętni - Brazylijczyk Heurelho Gomes oraz weteran Sanchez do spółki z elektrycznym Moyą.

Lekarstwem na bramkarską marność i przeciętność jest Guillermo Ochoa z America Mexico. Niekwestionowana gwiazda tamtejszej ligi. Jak mówi uncle Google chłopak ma niespełna 25 lat i w rodzimej ekstraklasie wyczynia dosłownie cuda. Zadebiutował w wieku 18 lat u dobrze nam znanego Don Leo.



Chłopak ma wszystkie atrybuty ku temu, aby zostać wielki bramkarzem. Niesamowita skoczność, zwinność, szybkość, refleks. Poezja ruchów. Broni sytuacje wręcz nieprawdopodobne.

Meksyk na lata ma bramkarza nr 1 oraz godnego następcę legendarnego Oswaldo Sancheza. Kwestią czasu jest transfer do Europy, jedyne co na razie go hamuje, to kwota odstępnego w wysokości 10-15 milionów euro.


Nie słyszeliście o nim? Czas zapamiętać to nazwisko - Ochoa. Guillermo Ochoa.

This entry was posted on piątek, 29 kwietnia 2011 and is filed under ,,,,,,,,,. You can follow any responses to this entry through the RSS 2.0. You can leave a response.

Leave a Reply

Podpisz się imieniem lub pseudonimem. Dyskusja z 5 Anonimami nie ma sensu :)